Nadal jestem pod wrażeniem oferty włoskiej marki Nabla. Nie czuję przesytu, wręcz przeciwnie - na ogół zaskakują mnie wykończenia i formuły tych kosmetyków. Aktualnie przepadam za pojedynczymi cieniami (aczkolwiek zestawienia kolorystyczne palet do mnie przemawiają, dlatego też nie planuję ich zakupu;)), metalicznymi cieniami w płynie, cieniami w kremie i pomadkami.
Dzisiaj chciałabym Wam zaprezentować połyskujący cień w kolorze Glasswork. Zanim go kupiłam, przejrzałam mnóstwo zdjęć w sieci i wszystkie przekłamywały jego kolor;). Decyzję podjęłam na podstawie filmiku nakręconego telefonem przy małej lampce;). Pokazano w nim kilka błyszczących cieni m.in. te, które już mam, więc z łatwością mogłam ocenić, że demonstrowane kolory są dobrze ukazane.
Sądziłam, że Glasswork będzie tej samej jakości co totalnie bezproblemowy Water Dream, ale mimo identycznego wykończenia mają one inną formułę. Czy mój nowy nabytek jest wart aż 50 zł? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie.
Sądziłam, że Glasswork będzie tej samej jakości co totalnie bezproblemowy Water Dream, ale mimo identycznego wykończenia mają one inną formułę. Czy mój nowy nabytek jest wart aż 50 zł? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie.
Glasswork jest stonowanym półtransparentnym fioletem na jasnobrązowej bazie ze skrzącymi srebrnymi, różowymi i fioletowymi drobinkami. To, jak wygląda w sztucznym oświetleniu jest jakąś magią <3 (naturalne oświetlenie również nie zabiera mu uroku;)). Jest trwały, drobinki nie osypują się w trakcie noszenia makijażu. Według mnie Nabla zaproponowała swoim sympatykom dość unikatowy cień, więc jestem w stanie zaakceptować jego cenę na podstawie tego, o czym napisałam w tym akapicie, przy jednoczesnym przymknięciu oka na mankamenty;). Zgadza się, uważam, że jest to absolutnie przepiękny cień, ale niepozbawiony wad.
Glasswork ma zbitą, twardą strukturę (dla porównania Water Dream jest jak plastelina i gdyby się pokruszył, można by było go ponownie uformować palcem). Zadowalający efekt uzyskuję wyłącznie na bazie i wówczas, gdy
nakładam go palcem. Niezbyt dobrze dokleja się włosia pędzli. Żeby uzyskać
odpowiednią moc koloru i efektowne wykończenie, muszę uprzednio skruszyć wierzchnią warstwę cienia, a następnie
nabrać pędzlem niczym pigment:/.
Podsumowując, mimo oczywistego utrudnienia, jakim jest rozkruszanie produktu, jestem pod wrażeniem tego, jak prezentuje się na oczach. Czy kupiłabym go ponownie? Tak, chyba że znalazłabym podobny cień o kremowej konsystencji;D.
Najczęściej rozcieram go ciepłym matowym brązem i zestawiam z pomadką
Mac Creme Cup (podaję tę informację w razie, gdyby ktoś zechciał się
zainspirować;)). Niestety zdjęcie nie oddaje nawet w połowie tego, jak powinien się prezentować cień - aparat nie wyeksponował m.in. różowych drobinek, stłumił też jego żywy wrzosowy kolor.
Pozostałe informacje o kosmetyku:
- cena - 51 zł w opakowaniu, 43 zł w wyprasce, którą można włożyć do palety. Do ceny należy doliczyć koszt przesyłki.
- pojemność - 2,5 g
- dostępność - m.in. w drogeriach internetowych
- PAO - 12 miesięcy
Jestem pod wrażeniem JAK pięknie cień współgra z kolorem Twojej skóry *_* Bajka!
OdpowiedzUsuńZ prasowanych cieni mam paletę Dreamy, która bardzo dobrze mi służy choć nie wszystkie kolory są regularnie używane. Ale...nie bądźmy szczegółowi ;) Za to z cieni pojedynczych uwielbiam Alchemy, to co można z nim robić i jak wygląda....mrau!
Dziękuję:). Też uważam, że ten cień mi pasuje:).
UsuńAsiu, Alchemy chcę i to bardzo *_*. Tylko ciągle mam wątpliwości, czy ten kolor będzie mi pasował.
Z przyjemnością przeczytam Twoją recenzję. Łączysz go z jakimś cieniem czy pozwalasz mu błyszczeć solo?:)
Do tego jeszcze Creme Cup i jest pięknie :)
UsuńTeż miałam wątpliwości czy wykorzystam potencjał tego cienia, bo kolorystyka jest bardzo trudna do opisania i w zależności od kolorytu skóry on też się zmienia. Lubię go łączyć z brązami, fioletami (takimi jak Lullaby z Dreamy), fajnie wygląda na szarościach (oraz na czarnej bazie). Mam jeszcze pomysł na zestawienie go z kolorem Seniorita i Sistina z palety Dreamy, tylko czekam na okazję (żeby to był typowo wieczorowy makijaż). Solo noszę go czasami, w postaci takiej błyszczącej chmurki, która sprawia wrażenie wilgotnej powieki.
Być może w tym roku wymienię aparat, bo ten obecny już coraz gorzej sobie radzi z kolorówką. A dopóki działa, to staram się wykorzystać jak najlepiej. Niemniej w planach mam recenzję, choć wydaje mi się, że o tej palecie zostało już wszystko powiedziane a moje "maziaje", to bardziej zabawa niż aspiracje do bycia pro ;)
Kiedy kupowałam tę pomadkę w ciemno, nie sądziłam, że stanie się moją ulubioną i będzie pasować do większości makijaży;).
UsuńBardzo fajne pomysły na łączenia, zwłaszcza mam tu na myśli cień Lullaby. Mam coś podobnego w innej palecie, więc wypróbuję:).
Wiesz, może i dużo powiedziano, ale ja zawsze wolę poznać dany kosmetyk z Twojej perspektywy:).
Ja chyba wyleczyłam się z pojedynczych cieni - choć nie powiem Twój na powiece wygląda pięknie! mam jeden cień ABH własnie 'luzem' i zapominam o jego użyciu więc w stronę takich sztuk nie patrzę ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję <3.
UsuńJa natomiast wolę sobie kupić jakiś wielowymiarowy pigment czy cień, bo w paletach na ogół wieje nudą w tym sensie, że zawsze są jakieś beże, brązy i czerń, które przeważnie mamy już pojedynczo czy w innych paletach, więc kupuje się je dla kilku nietypowych cieni.
Przeglądałam nowości w tej kategorii i skusiłabym się najwyżej na 2 w porywach do 3 palet;D.
Iwonko, zrobiłaś świetny makijaż! Cień jest piękny, szminka też cudownie wygląda w tym zestawieniu! Kolor cienia prezentuje się obłędnie, a jeśli jeszcze jest lekko wrzosowy i ma różowe drobniki to już musi być poezja:). Ja jeszcze nie mam nic z Nabli, ale teraz można ją kupić w Sephorze, więc będę pewnie chciała coś wypróbować;).
OdpowiedzUsuńDziękuję:).
UsuńTo super! :) Myślałam, że Nabla jest dostępna w Sephorze tylko online. Jeśli można kupować też stacjonarnie, to znika problem z porównywaniem kolorów w Internecie i będę mogła przyjrzeć się tym kosmetykom ,,na żywo";).
Stacjonarnie nie widziałam, miałam na myśli sklep on-line. Ja czasem robię też zakupy na stronie Sephora, więc przy okazji może skuszę się na coś z tej marki.
UsuńSzkoda. Może kiedyś będzie można dostać tę markę stacjonarnie w Sephorze.
UsuńPięknie! Ja ostatnio troszkę mniej "siedzę" w kosmetykach. Jednak bardzo się cieszę, że u Ciebie kosmetycznie wciąż jest pięknie i inspirująco.
OdpowiedzUsuńO marce Nabla - oczywiście - słyszałam.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Dziękuję za miłe słowa:).
UsuńStaram się, by zawsze było tu inspirująco;).
Pozdrawiam i cieszę się, że wróciłaś:).
Bardzo lubię takie nieoczywiste cienie, które cudownie się mienią :) Wystarczy taki jeden gagatek, aby stworzyć piękny, wielowymiarowy makijaż.
OdpowiedzUsuńNiesamowicie podoba mi się, jak ten cień prezentuje się na zdjęciu i jestem bardzo ciekawa, jak wygląda w rzeczywistości ;)
Jeszcze lepiej:). Szkoda, że na większości zdjęć nie widać wielowymiarowości tego typu cieni.
UsuńPrzepiękny jest ten kolor :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy znalazłabym coś podobnego w ofercie innej marki. Chyba nie:). Przepiękny, unikatowy kolor:).
UsuńJa z pojedynczych mam Absinthe i jest boski. W ogóle uwielbiam Nablę.
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że cienie to oni potrafią robić;). Nabla jest jedną z moich ulubionych marek:).
UsuńPrzepiękny kolor, a jeśli do tego ma w sobie wrzosowe nuty, to już w ogóle bajka! <3
OdpowiedzUsuńCudownie prezentuje się w zestawwieniu z takimi ustami. Bardzo mi się podoba :)
Marti
Przyznam, że lubię ten makijaż i ostatnio ciągle go odtwarzam;).
UsuńCo innego mogę zrobić, gdy mam takie błyszczące cudo na widoku?;).
Całość fenomenalna, cień sam w sobie robi wrażenie, ładnie roziskrza oko i dodaje promienności, pomadka również bardzo mi się podoba - świetnie dobrałaś jej tonację.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za miłe słowa:).
Usuń