Lubicie stosować gotowe maseczki? Czy może preferujecie wersje sproszkowane, do których można jeszcze dodać dowolny półprodukt: kropelkę ulubionego olejku, hydrolatu lub koncentratu, by choć przez chwilę poczuć się podczas przygotowywania mikstury niczym chemik z prawdziwego zdarzenia?;) Ja korzystam z dobrodziejstwa obu rozwiązań, aczkolwiek najczęściej decyduję się na pierwsze rozwiązanie.
Maseczka łotewskiej marki Madara spisała się u mnie znakomicie, więc postanowiłam poświecić jej cały wpis, mimo że opinię wyrobiłam sobie po zużyciu miniatury o pojemności 12,5 ml. Wpływ na tę decyzję miał fakt, że jest to bardzo wydajny kosmetyk. Nie uwierzycie, ale nakładając maseczkę 3 razy w tygodniu w takiej samej ilości jak krem, wystarczyła mi na ponad 2 miesiące. Już na samym wstępie zatem napiszę, że na pewno kupię pełnowymiarowe opakowanie, jak również wersje miniaturowe.
Informacja od producenta na temat działania kosmetyku:
Głównym składnikiem maseczki jest ekstrakt z północnej peonii, który dostarcza skórze silnego nawilżenia, odżywienia i działa antyoksydacyjnie oraz wygładzająco. Kosmetyk wzbogacono działającymi przeciwzapalnie wyciągami z siemienia lnianego i pokrzywy, a także kwasem hialuronowym, znanym ze swoich znakomitych właściwości nawilżających. Używać 2 razy w tygodniu lub kiedykolwiek skóra jest spragniona, odwodniona i zestresowana. Nakładać na czystą skórę. Pozostawić lub wytrzeć po 15-20 minutach.
Maseczka jest przeznaczona dla każdego rodzaju skóry, która aktualnie zmaga się odwodnieniem. Gdybym używała jej, nie znając pełnej nazwy, uznałabym, że jest przede wszystkim silnie nawilżająca i odżywcza - rozświetlenia cery nie dostrzegłam.
Konsystencja jest kremowa, średnio gęsta. Maseczka ma kolor łososiowy, czyli taki jak tubka i opakowanie zewnętrzne. Zapach jest bardzo przyjemny - moim zdaniem pachnie jak kwiat wiśni połączony z pudrową nutą.
Tuż po nałożeniu czuć, że twarz została otulona odżywczą pierzynką, co w tym przypadku oznacza, że podczas naturalnej ekspresji mimicznej wyczuwalne jest to, jakby do skóry została przyklejona puszysta powłoka z wody. To bardzo ciekawe i niespotykane wrażenie, dlatego trochę trudno je opisać;). Jeśli będziecie miały okazję używać tej maseczki, będziecie już wiedzieć, co dokładnie mam na myśli;).
Kierując się bieżącymi potrzebami mojej cery, najczęściej pozostawiałam ją na twarzy na około 30 minut, czasami na godzinę. Doszukałam się też recenzji, w których dziewczyny mówiły, że stosują ją na noc, a więc można spróbować i tej metody;).
Podsumowując, oczekiwałam od niej wyłącznie i n t e ns y w n e g o nawilżenia i to otrzymałam, a dodatkowe zalety tylko przypieczętowały decyzję o konieczności zrobienia zapasów na okres jesienno-zimowy:).
Kierując się bieżącymi potrzebami mojej cery, najczęściej pozostawiałam ją na twarzy na około 30 minut, czasami na godzinę. Doszukałam się też recenzji, w których dziewczyny mówiły, że stosują ją na noc, a więc można spróbować i tej metody;).
Podsumowując, oczekiwałam od niej wyłącznie i n t e ns y w n e g o nawilżenia i to otrzymałam, a dodatkowe zalety tylko przypieczętowały decyzję o konieczności zrobienia zapasów na okres jesienno-zimowy:).
Pozostałe informacje o kosmetyku:
- cena - 12,5 ml -> 30 zł + koszt wysyłki; 60 ml -> 144 zł+ koszt wysyłki
- dostępność - m.in. sklepy internetowe z kosmetykami organicznymi, Douglas, Minti Shop
- PAO - 6 miesięcy
Chętnie wypróbuję tą maseczkę, bardzo mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się Ciebie zaciekawić:).
UsuńPozdrawiam:).
Ostatnio trochę marudzę, wiem. Chyba się starzeję ;)
UsuńJa tam marudzenia nie zauważyłam;).
UsuńMarkę skądś kojarzę, ale już nie pamiętam gdzie o niej słyszałam, a może nawet ją testowałam... nie ważne. Na co dzień raczej decyduję się na gotowe maseczki choć z pasji do pielęgnacji pewnie z biegiem czasu skuszę się i na zabawę w chemika :). Jeśli to tylko nawilżająca maseczka to raczej się nie skuszę. W tym celu już wolę stosować płachty choć ich wielką fanką nie jestem. Cena miniatury okej, za pełnowymiarowe już bym tyle nie zapłaciła ;)
OdpowiedzUsuńZ chęcią skusiłabym się na zabawę w chemika na stałe, ale aktualnie nie mam czasu na tworzenie takich maseczek.
UsuńWiesz, u mnie od dłuższego czasu produkty nawilżające wiodą prym w pielęgnacji, bo od kilku miesięcy cera mi po prostu świruje:). Muszę pilnować, by się nie przesuszała.
Od jakiegoś czasu mam ochotę na kosmetyki Madara, są na mojej liście. Twoja opinia o maseczce zdecydowanie mnie zachęca:). Myślę, że spróbuję za jakiś czas ją kupić i sprawdzić na sobie:).
OdpowiedzUsuńDość ciekawa marka. Myślę, że warto się przyjrzeć tym kosmetykom:).
UsuńBędę bardzo ciekawa Twoich wrażeń, jeśli się na nią zdecydujesz.
Pozdrawiam Aniu:***.
I znowu mnie kusisz, oj kusisz :D
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu mam chrapkę na kosmetyki tej marki, a zwłaszcza na maseczki :) Ta wydaje się być stworzona dla mojej skóry, więc pewnie prędzej, czy później na pewno trafi na moją półkę ;)
Marka ma wiele ciekawych kosmetyków.
UsuńPonadto bardzo trafia do mnie estetyka opakowań:).
U mnie królują wyłącznie gotowce. Chyba jestem zbyt leniwa na zabawę w mieszanie proszków ;) Do tego z moim szczęściem, dobrałabym złe proporcje czy zrobiła coś jeszcze bardziej głupiego ;)
OdpowiedzUsuńMarti
Jeśli miałaby powstać mieszanka wybuchowa, to rzeczywiście lepiej postawić na gotowe maseczki;D.
UsuńTa firma ma jeszcze podkłady/ bb creamy z tego co pamiętam- gdybyś miała przyjemność używania, proszę zrób recenzję:-)
OdpowiedzUsuńZapisuję w takim razie do przetestowania:).
UsuńDziękuję za ciekawy pomysł na kolejny wpis dotyczący kosmetyków tej marki;).
Pozdrawiam serdecznie:).