Witajcie! :)
W kwietniu najczęściej odwiedzaliście mojego bloga, żeby zapoznać się z recenzjami kosmetyków Max Factor, dlatego po raz kolejny postanowiłam wybrać dla Was jakąś nowość marki. Tym razem padło na maskarę False Lash Effect Deep Raven Black w pięknie zdobionym opakowaniu. Projekt graficzny oddaje kształt i kolor piór kruka. Trzeba przyznać, że wizualnie cieszy oko, ale czy potrafi je też spektakularnie podkreślić?:)
O zakupie zdecydowała po prostu ciekawość - chciałam sprawdzić, czy ta wersja okaże się lepsza od bezkonkurencyjnego tuszu marki, czyli podstawowej wersji False Lash Effect. W drogeriach internetowych (nie kupuję maskar stacjonarnie, bo uważam, że są one otwierane na potęgę) cena jest dość wysoka, bowiem kształtuje się w przedziale 38 zł - 63 zł +koszt wysyłki, także myślę, że warto przed zakupem zasięgnąć opinii zaufanych osób w sieci;).
Informacja od producenta:
Tusz do rzęs Max Factor False Lash Raven Black w kilka chwil pozwoli Ci
osiągnąć efekt sztucznych rzęs! Ten cieszący się olbrzymią
popularnością tusz pogrubiający zawiera wyjątkowo bogate i nasycone
pigmenty, dzięki czemu rzęsy są jeszcze bardziej czarne i świetliste. Za
sprawą płynnej formuły nadaje rzęsom niesamowitą objętość, a precyzyjna
szczoteczka pozwala dotrzeć do każdej rzęsy, dzięki czemu możesz
tworzyć nawet najśmielsze looki. [źródło ->https://www.maxfactor.com/pl-pl/eyes/mascara/false-lash-effect-raven-mascara].
- Natychmiastowe zwiększenie objętości i intensywnie czarny kolor,
- Formuła zapobiegająca powstawaniu grudek,
- Tusz wzbogacony prowitaminą B5,
- To maskara, która pozwala osiągnąć oszałamiający efekt sztucznych rzęs,
- Dzięki bogatszym i bardziej nasyconym pigmentom możesz tworzyć jeszcze bardziej spektakularny look.
Moje spostrzeżenia
Pamiętam, że gdy po raz pierwszy użyłam klasycznej wersji, byłam pod ogromnym wrażeniem tego, co zrobiła z moimi rzęsami, ponieważ efekt sztucznych, ale nie karykaturalnych rzęs uzyskałam przy minimalnym wysiłku i minimalnej dbałości o precyzję.
Tutaj niestety nie uzyskałam spektakularnego podkreślenia, pojawiły się również trudności natury technicznej.
Tak duża różnica między obiema maskarami spowodowana jest zarówno
budową szczoteczki (na pozór silikonowe ,,maczugi" są identyczne), jak również
formulacją tuszu.
Przechodząc do rzeczy, w
Raven Black igiełki są
trochę krótsze, dlatego wnioskuję, że przez to
nie jestem w stanie wydłużyć i
unieść wysoko moich rzęs. Poza tym
szczoteczka nabiera bardzo dużo tuszu (zostaje go zbyt dużo nawet po ściągnięciu nadwyżki na brzeg otworu opakowania), w związku z czym
nie uda się go estetycznie rozłożyć na włoskach,
nie wspomagając się inną czystą szczoteczką, którą np. pozostawiłyśmy sobie po ulubionym egzemplarzu;). Nie da się też dołożyć kolejnej warstwy, aby wzmocnić pogrubienie rzęs, ponieważ znowu trzeba sięgnąć po drugą szczotkę, żeby m.in.
pozbyć się grudek.
Nie zgadzam się więc ze stwierdzeniem,
że jest to formuła zapobiegająca powstawaniu grudek.
Kiedy mam już za sobą wysiłek związany z aplikacją tuszu i poświęcenie kilku dodatkowych minut na uzyskanie zadowalającego efektu, mogę skupić się na pozostałych aspektach, czyli
komforcie noszenia i trwałości.
W tej kwestii nie mam żadnych uwag: nie czuć go na rzęsach,nie kruszy się i osypuje pod oczami.
Podsumowując,
klasyczna wersja False Lash Effect jest ewidentnie lepsza i tańsza (moja ocena --->6/6).
Raven Black wypada na jej tle niezbyt korzystnie (moja ocena --->3/6).
Pozostałe informacje o produkcie:
- cena: od 38 zł do 63 zł w zależności od miejsca zakupu +koszt wysyłki
- miejsce produkcji: Anglia
Czyli jednak oryginalna wersja niezawodna :) ja nie znam żadnego z tych tuszów ale musze chyba skusić sie na ta lepsza wersje :)
OdpowiedzUsuńPolecam:). To mój ulubiony tusz <3.
UsuńMam tylko oryginalną wersję i lubię. Nie jest to najlepszy tusz jaki miałam, ale na pewno godny uwagi :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei nie trafiłam jeszcze na tusz, który byłby lepszy niż False Lash Effect.
UsuńKlasyczna wersja, to mój ulubieniec wszech czasów i chyba jednak przy niej zostanę ;) Właśnie sięgnęłam po kolejne opakowanie tego tuszu i za każdym razem, doceniam efekt, jaki daje na moich rzęsach :)
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod Twoimi słowami;).
UsuńPamiętam czasy, kiedy kosmetyki Max Factor nie były jeszcze u nas tak szeroko dostępne i kupowało się przez internet te, ściągane z zagranicy ;) Właśnie wtedy poznałam ten tusz po raz pierwszy :)
UsuńChyba nie używałam jeszcze tej maskary w żadnej z wersji, moja ulubiona z tej marki jest Volume Million Lashes So Couture, choć przyznam że szczoteczka potrafi dać popalić - nie jeden raz ukułam się nią w linie wodną :( boli jak diabli :P
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że ta szczoteczka do najprzyjemniejszym w użytkowaniu nie należy;).
UsuńKlasyczną wersję chyba kiedyś miałam i rzeczywiście była fajna. Ale było to już dawno temu, więc zbyt dobrze już nie pamiętam, raczej ogólne wrażenie na plus mi pozostało. Obecnie trafiłam na cudowny tusz - to Wonder Mascara marki Clarins:). Jest na rynku, już długo, ale jej nie miałam wcześniej. Cieszę się, że jednak ją kupiłam, bo to bajka dla moich rzęs:).
OdpowiedzUsuńW takim razie dziękuję, że mnie na nią naprowadziłaś;).
UsuńMam i używam. Super się sprawdza robi mega naturalny efekt.
OdpowiedzUsuńKlasyczna wersja podbiła moje serce, daje piękny efekt na rzęsach ;)
OdpowiedzUsuńI to od pierwszego użycia:). Nie trzeba czekać tygodnia, dwóch aż tusz trochę podeschnie.
UsuńNie znam za bardzo maskar MaxFactor`a, jedyna, po którą jakiś czas temu sięgałam to 2000 Calorie, naprawdę świetnie się spisywała, ale potem pojawiły się inne, coraz więcej, więc w sumie niemal ciągle eksperymentuję z tego typu kosmetykami ;) Też wolę kupować maskary w e-drogeriach ;)
OdpowiedzUsuń2000 Calorie też się u mnie super sprawdza:).
UsuńWiesz, że ja nigdy nie miałam tuszu do rzęs Max Facor? Tyle pozytywnych komentarzy słyszałam o tym klasyku, a jakoś nigdy nie było okazji. Muszę w końcu się skusić :)
OdpowiedzUsuńJak tylko nadarzy się okazja, wrzuć jakąś na próbę do koszyka;). To świetna jakość w przystępnej cenie:).
Usuń