Witajcie!:)
Czasami jest tak, że po przetestowaniu próbki perfum wiem, że chcę je mieć, ale mimo to odkładam zakup na bliżej nieokreśloną przyszłość, a czasami ogarnia mnie tak wielki zachwyt, że muszę mieć dany zapach natychmiast:). I dzisiaj właśnie przygotowałam wpis o takim olśnieniu. Co więcej, chęć niezwłocznego posiadania była podsycana świadomością, że jest to już unikat, który jest dostępny w sieci w zaledwie kilku egzemplarzach. Na szczęście udało się go kupić w największej pojemności (90 ml).
Zanim przejdę do recenzji, chciałabym napisać, że trudno mi zrozumieć, dlaczego świetne i nieszablonowe zapachy są bezceremonialnie wycofywane. Dla przykładu seria Extatic budziła podziw u wielu pasjonatów perfum i wcale mnie nie dziwi, że na wieść o wycofaniu perfum, które funkcjonowały na rynku zaledwie od kilku lat byli oni rozżaleni i wzburzeni. Nie wiem, czym była podyktowana ta decyzja: zapachy były zbyt wyrafinowane czy może nie zainwestowano należycie w ich promocję, przez co klienci nie czuli potrzeby, by się nimi zainteresować? Niemniej jednak żal tych trzech pozycji: Tiger Orchid, Intense Gold i omawianej przeze mnie Gold Musk.
Czystość w wydaniu ekskluzywnym
Extatic Gold Musk jest tak nietypowy w swym brzmieniu, że nie wydaje mi się, bym szybko znalazła zapach, który byłby do niego łudząco podobny. Doszukuję się pewnych analogii w ekstrakcie perfum White niszowej marki Puredistance, ale określiłabym tę zbieżność na poziomie 65%. Obie kompozycje są obrazem czystości luksusowej, aczkolwiek pozostałe nuty grają w tle tak charakterystycznie, że odróżnienie ich na skórze nie stanowi żadnego problemu.
Najpierw postaram się rozłożyć ten zapach na poszczególne nuty, które według mnie w nim dominują, a dopiero potem zaprezentuję swoje skojarzenia.
Otóż ta propozycja od Balmain otwiera się czystym piżmem w połączeniu z kwaśnym cytrusowym akordem. Gdyby ów splot trwał w niezmienionej formie, nie byłoby w tym nic odkrywczego, ale perfumiarz miał bardzo oryginalny pomysł, by już na tym etapie wtrącić subtelną porcję aldehydów, sprawiając tym samym, że zapach jest wygładzony i jakby rozpromieniony słońcem w wyjątkowo mroźny dzień w górskiej scenerii (właściwie to przez cały czas czuję wręcz zaczerwienione od mrozu policzki i zarazem tę ciepłą świetlistość;)).
Mimo że do głosu dochodzi gardenia i drzewo sandałowe, nie dostrzegam, by zapach zmierzał w kremową stronę, bowiem aldehydy i paczula, którą tutaj oczyszczono z ziemistości i piwnicznego charakteru (akigalawood) cały czas stoją na straży, by Extatic Gold Musk nie utracił stylistyki formalnej, biznesowej. Nie jest to jednak zapach z kategorii zimnych i bardzo dystansujących.
Od razu pochwalę za śliczne zdjęcia :) Bardzo ciekawi mnie jak pachnie typowo świeży,czysty, piżmowy zapach. Musi być bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńDziękuję:***.
UsuńPrzepiękny jest. Dodaj do tego lekką kwaśność cytrusów i aldehydy. Coś niesamowitego*_*.
Flakon cudny, a na Twoich zdjęciach prezentuje się naprawdę pięknie *_*
OdpowiedzUsuńCo do samego zapachu, to muszę przyznać, że mnie zaintrygowałaś i jak tylko będę mieć ku temu okazję, to chętnie go poznam :)
Flakon od razu mnie urzekł:).
UsuńKiedy go testowałam, wiedziałam, że muszę zmodyfikować plany zakupowe, wskutek czego na pierwsze miejsce wskoczył Extatic Gold Musk:.
Nie umiałabym wytrzymać bez tych perfum;).
Początek wpisu to o mnie... mam masę perfum, w których próbkach się zakochałam, a wciąż nie kupiłam pełnowymiarowego flakonu. :D Tego zapachu zupełnie nie znam :)
OdpowiedzUsuńJeśli jest to zapach, który ciągle jest w sprzedaży, to może jeszcze poczekać;). Gorzej, gdy to unikat i w lawinowym tempie znika z perfumerii internetowych:).
UsuńCudowne są takie olśnienia i zachwyty zapachowe:). Też tak mam i lubię ten stan:). Ostatnio urzekły mnie perfumy Ocean di Gioia marki Armani - musiałam mieć i mam;). Mają w sobie coś tak wyjątkowego, że rozkochały mnie w sobie totalnie.
OdpowiedzUsuńOstatnio mam dużo takich zachwytów zapachowych:).
UsuńFajny ma skład ten Ocean di Gioia:). Mocno czuć gruszkę i sól? Co tam będę dopytywać:). Po prostu poczekam na recenzję:).
Ściskam Aniu:).
Pierwszy raz widzę ten perfum. Flakon jest cudowny. Koniecznie muszę poznać ten zapach :)
OdpowiedzUsuńZapach jest cudowny, elegancki, dojrzały, a zarazem świeży... Nie spodziewałam się, że z takich niby prostych nut może wyjść coś tak zaskakującego.. Na prawdę zazdroszczę zakupu (!) i ZAPISUJĘ sobie je do swojego notatnika, aby o nich nie zapomnieć. Przydałyby się w mojej kolekcji i to bardzooooo <3
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że przypadł Ci do gustu. Ja najpierw zamówiłam próbkę i już po pierwszym teście wiedziałam, że muszę kupić ten zapach:).
UsuńTo prawda, skład taki niepozorny, a zapach obłędny*_*.
Dosłownie jedno psiknięcie i bum.. Takie perfumy trzeba mieć w swojej kolekcji. Przyznam szczerze, że Coco Mademoiselle wypadają przy nich słabo, do tego nie mdlą, a chanelka niby elegancka, cytrusowa itd ale po dłuższym stosowaniu nawet zamienników mdli i męczy. Odstawiłam je i raczej już nie wrócę. To miejsce zajmie Gold Musk 👍
UsuńWow! Totalnie się nie spodziewałam takiego obrotu spraw;).
UsuńNaprawdę aż tak Cię zachwyciły te perfumy?:D
Ja jestem nimi nieustannie zafascynowana <3.
Tak. Zdecydowanie o niebo lepsze niż Mademoiselle. Zastosowałam też mały trick w ten weekend przy wysokich temperaturach. Zmieszałam Gold Musk z L'imperatrice. Wyszła cudowna mieszanka, która przedłużyła arbuzowy raj i zrobiło się super ciekawie. Haha 💖
UsuńCiekawa kombinacja💖:).
Usuń